W Bone jest dom. W domu mieszka dziewczyna. W dziewczynie mieszka ciemność… Margo nie jest jak inne nastolatki. Żyje w ponurym miasteczku Bone, które przejezdni omijają szerokim łukiem. Swój dom nazywa „pożeraczem”. Jej cierpiąca na depresję matka nie odzywa się do niej i traktuje niczym służącą. Dziewczyna trzyma się na uboczu, dni spędza w samotności. Wszystko nieoczekiwanie się zmienia, kiedy poznaje Judah – starszego chłopaka z sąsiedztwa. Sparaliżowany, na wózku inwalidzkim, odkrywa przed Margo świat, jakiego dotąd nie znała. Kiedy w okolicy ginie siedmioletnia dziewczynka, dwójka osobliwych przyjaciół rozpoczyna prywatne śledztwo. W głowie Margo pojawia się desperackie pragnienie, aby wytropić morderców. I przykładnie ukarać… „Oko za oko. Krzywda za krzywdę. Ból za ból”. Rozpoczynając bezlitosne polowanie na zło, dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić. [lubimyczytac.pl]
Margo to moje pierwsze spotkanie z twórczością Tarryn Fisher choć tytuły kilku jej książek zapisałam na liście "do przeczytania". Nie wiem jednak czy po przeczytaniu tej pozycji zdecyduję się sięgnąć po kolejne tytuły? Dlaczego? Pytanie nie jest wcale takie proste jak mogłoby się wydawać. Tytułową bohaterkę Margo poznajemy gdy ma 13 lat. Dziewczyna mieszka w mrocznym mieście zwanym przez miejscowych Bone. Miasto chyli się ku upadkowi,
(...)gdzieniegdzie ukazując jeszcze okruchy dawnej świetności gdy było miastem portowym a teraz straszącym ruinami przeszłości niczym kośćmi swoich ofiar. Mieszka w mrocznym domu, którego sama nazywa Pożeraczem ponieważ kawałek po kawałku pochłania jej duszę. Mieszka u boku mrocznej matki, od lat cierpiącej na depresję agorafobki a do tego prostytutki, która nie kocha swojego dziecka albo sama pożerana przez Pożeracza nie umie tego okazać. Okazuje jej za to pogardę mówiąc, że jest brzydka, gruba i nic niewarta. Poznajemy dziewczynkę, która jeszcze pamięta lata pełne szczęście i miłości zanim matka przestała ja zauważać, dziewczynkę, która podbiera matce pieniądze by nie umrzeć z głodu i musi nauczyć się żyć choć nie ma dobrego wzorca. Dziewczynkę do szpiku kości przesiąkniętą samotnością, która pomimo marzeń o lepszym życiu wie, że nic dobrego na nią nie czeka ale samą siebie próbuje przekonać, że jest inaczej. Mija kilka lat, Margo już pełnoletnia poznaje swojego sąsiada Judaha, chłopaka na wózku o którym nic nie wie choć mieszkają po sąsiedzku od lat. To właśnie on staje się jej odskocznią od "prawdziwego" świata, dzięki niemu zaczyna czuć, że może zmienić coś w swoim życiu. "To dlatego, że ludzie są zbudowani do życia z cierpieniem. Słabi ludzie pozwalają, by ból ich dusił, doprowadzając do powolnej, emocjonalnej śmierci. Silni ludzie wykorzystują ból, Margo. Używają go jako paliwa" Jeśli spodziewasz się, że w tym miejscu napiszę, że pod wpływem Judaha życie Margo się odmienia, dziewczyna odnajduje w sobie siłę do zmian w swoim życiu a miłość dodaje jej skrzydeł... to jesteś w dużym błędzie. To nie taka historia... Po tym jak Margo poznaje Judaha jej życie rzeczywiście się zmienia, zmienia się ona sama, nie tylko zewnętrznie ale i w środku. Ale nic nie jest takie proste jak się wydaje. Najpierw znika dziewczynka z sąsiedztwa, którą Margo prawdopodobnie widziała jako ostatnia. Potem nieoczekiwanie w wyniku poronienia umiera matka Margo, dziewczyna nawet nie wiedziała, że ta jest w ciąży. Śmierć wydaje się krążyć dookoła a w Margo narasta coś na kształt buntu. Jak to się skończy? Jak potoczą się losy bohaterki? Czy miłość zwycięży? (przecież pisałam, że to nie taka historia!) Książkę przeczytałam błyskawicznie, Tarryn ma całkiem lekkie pióro. Dlaczego więc nie jest pewna czy książka mi się podobała? Zwykle gdy rozpoczynam jakąś lekturę od pierwszych stron wiem czy bohater jest pozytywny czy negatywny, czy go lubię czy jednak nie. Przy Margo mam z tym problem, bohaterka nie jest nijaka czy trudna do określenia, wzbudza we mnie za to... obojętność? Nie to też nie jest dobre słowo, czytając książkę czułam się pusta, niczym wydrążona skorupa, wypełniona mrokiem. Może właśnie taki był zamysł autorki. Książki zwykle wzbudzają we mnie uczucia, czasem silniejsze czasem słabsze ale pierwszy raz zdarzyło mi się nie czuć nic... przez większość książki. Dopiero w momencie kiedy sama nie wiedziałam już co jest prawdą a co nie czytałam z mocno bijącym sercem i wypiekami na twarzy. Przeczytałam gdzieś, że Margo można kochać lub nienawidzić. Dla mnie nie było to takie proste. Powieść Fisher jest mroczna, może dlatego, że uświadomiła mi jak mrocznym miejscem jest umysł człowieka. Możemy bronić się przed zewnętrznymi zagrożeniami ale gdy nasza psychika staję się pułapką walka nie jest już taka łatwa i oczywista. Czy walka ze złem może usprawiedliwiać złe czyny, które mają mu zapobiec? Ze zdziwieniem przeczytałam, że książka należy go gatunku Young Adoult. Ostatnio coraz częściej w moje ręce wpadają książki dla młodzieży ale większość z nich przenosi mnie do baśniowych światów, choć czasem brutalnych to jednak pełnych ideałów gdzie na końcu dobro zwycięża. Ta książka jest inna, mroczna, ciężka, na swój sposób przerażająca bo taka... prawdziwa i pokręcona, budząca we mnie najgłębiej ukryte obawy. Książki powinny budzić emocje bo właśnie to sprawia, że zostają z nami na zawsze. Ta wzbudziła we mnie spory niepokój i pewnie długo o niej nie zapomnę.
Tarryn Fisher – autorka dziewięciu bestsellerowych powieści, wysoko ocenianych przez czytelników „New York Times” i „USA Today”. Napisała m.in. serię książek o miłosnym trójkącie: Mimo moich win, Mimo twoich łez i Mimo naszych kłamstw, a także – wspólnie z Colleen Hoover – Never Never. Ukończyła z wyróżnieniem Szkołę Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Uwielbia ludzi, choć na co dzień jest prawdziwym czarnym charakterem (w Hogwarcie trafiła do Slytherinu).
(...)Kocha deszcz, coca-colę i Instagrama. Razem ze swoją przyjaciółką Madison prowadzi blog modowy. Aktualnie żyje w Waszyngtonie z narzeczonym, dziećmi oraz zakręconym huskym.* Sięgnąłem po tę książkę, ponieważ zebrała ona wiele pozytywnych opinii. Poza tym zainteresował mnie opis. Margo wraz z matką mieszkają w domu, który otrzymał miano „pożeracza”. Pewnego dnia w miasteczku dochodzi do zaginięcia siedmioletniej mieszkanki Bone. Margo i jej przyjaciel – Judah – rozpoczynają prywatne śledztwo. Prawda okazuje się o wiele brutalniejsza, niż ktokolwiek by się spodziewał. Jestem zachwycony tym dziełem i śmiało mogę stwierdzić, iż jest on jednym z lepszych jakie miałem okazję przeczytać w swoim życiu, ba, wstrząsnął mną tak bardzo, że trudno jest mi o nim zapomnieć. Krótko mówiąc, mam książkowego kaca. Autorka posługuje się lekkim językiem. W jej stylu pisarskim można dostrzec doświadczenie. Margo trzyma w napięciu do ostatniej strony. Ciężko jest się oderwać. To bardzo emocjonalna powieść, która wgniata w fotel i zmusza do myślenia. Odczuwałem radość, smutek, strach, złość, obrzydzenie, zakłopotanie oraz grozę. Opisy są dość szczegółowe, a niektóre bardzo brutalne. Nie spodziewałem się TAKIEGO rozwiązania akcji. Przeczytawszy ostatnie parę zdań, nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Dzięki narracji pierwszoosobowej możemy wejść do umysłu Margo, poznać jej emocje oraz zdanie na różne tematy. Niewątpliwie odgrywa ona najważniejszą rolę w książce. Większość wydarzeń (jak nie wszystkie) kręci się wokół niej. Polubiłem ją od momentu poznania, ponieważ odnalazłem w niej siebie. Utożsamiam się z tą postacią i poniekąd rozumiem niektóre jej zachowania. Wszyscy bohaterzy zostali bardzo dobrze wykreowani. Są żywi, barwni i mogliby żyć w prawdziwym, nieksiążkowym świecie. Bone to chyba jedyne miejsce, w którym nie chciałbym żyć. Z jednej strony fascynuje mnie i ciekawi, zaś z drugiej przeraża. Jest ono mroczne, tajemnicze, niebezpieczne, pełne zła, szare. Powoduje, iż ciarki przebiegają po moim ciele. Wątek miłosny w tej książce jest niemalże od samego początku. Czasem odgrywał on pierwszorzędną rolę, a niekiedy schodził na bok. „– Na tym polega różnica między bogatymi a biedotą – stwierdza Judah, podążając za moim wzrokiem. – Bogaci gapią się na sąsiedzką tragedię przez szpary między zasłonami, podczas gdy biedota niczego nie próbuje ukrywać.” Margo bardzo dobrze pokazuje, że środowisko, w którym wychowywaliśmy się ma wpływ na naszą przyszłość. Został ukazany również trud osób niepełnosprawnych, ich nie akceptację. Poza tym można dostrzec również problem wyalienowania osoby ze środowiska ze względu na jej odmienność. To też pewnego rodzaju apel do ludzi (zwłaszcza nastolatek) o to, aby dowartościowali się, nie popełniali samobójstw i nie robili różnych głupstw po to, by stać się doroślejszymi i pokazać innym, że jest się „kozakiem”. Powieść ta mówi również o sprawiedliwości, która prędzej czy później nadejdzie. Nikt nie jest bezkarny. Książka bardzo mi się spodobała, gdyż jest oryginalna, ma przekaz i sprawia, że można oderwać się od swoich problemów. Podsumowując, koniecznie przeczytajcie tę książkę. Gwarantuję wam, że zostaniecie wgnieceni w swoje fotele, nie będziecie mogli przestać myśleć o Margo. No i zaczniecie mieć koszmary. Za przekazanie egzemplarza do recenzji dziękuję Księgarni Tania Książka. Tytuł: „Margo” Tytuł oryginału: „Marrow” Autor: Tarryn Fisher Wydawnictwo: Sine Qua Non Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik Korekta: Maciej Cierniewski Okładka: Paweł Szczepanik Wydanie: I Oprawa: miękka (ze skrzydełkami) Liczba stron: 345 Rok wydania: 2017 ISBN: 978-83-7924-784-4 ** Źródło – skrzydło książki.
Recenzja dostępna również na blogu: [link] Choć Margo z pozoru wydaje się być zwyczajną nastolatką, to jednak rzeczywistość jest całkowicie inna. Jej matka już od kilku lat pogrążona jest w głębokiej depresji, zmaga się z lękami, które nie pozwalają jej opuszczać ich domu, a co noc odwiedza ją inny mężczyzna, dzięki któremu jej matka ma pieniądze na papierosy, leki i inne rzeczy. Dodatkowo już od dawna w ogóle nei odzywa się do córki,
(...)którą traktuję jak powietrze - chyba że czegoś od niej potrzebuje, wtedy uważa ją za swoją służącą, a polecenia zapisuje na karteczkach. Będąc jeszcze dziewczynką, Margo musiała nauczyć się być dorosłą, aby tylko przeżyć. Wszystko to jednak bardzo mocno odbiło się na jej osobowości, przez co dziewczyna jest bardzo nieśmiała i niepewna siebie i uważa, że nie zasługuje na nic co dobre. Do czasu, gdy zauważa swojego sąsiada Judaha - młodego chłopaka, który mimo, iż jeździ na wózku zachowuje się tak, jakby był w pełni sprawnym człowiekiem, który może całkowicie cieszyć się z życia. Dziewczyna postanawia więc spędzać z nim coraz więcej czasy, aby nauczyć się być taką jak on. Gdy jednak dochodzi do tajemniczego morderstwa dziewczynki z sąsiedztwa, w Margo zaczynają budzić się demony, o których nie miała pojęcia. Szczerze mówiąc bardzo chciałam poznać tą książkę głównie ze względu na tak wiele pozytywnych opinii, które krążą na jej temat. Długo nie wiedziałam tak na prawdę, o czym jest ta książka, jednak strasznie chciałam zobaczyć, czym wszyscy się tak zachwycają. Wydaje mi się, że opis z jakim możemy się zapoznać na okładce książki jest dość mocno mylący, gdyż przedstawia książkę w taki sposób, że ma się wrażenie, iż historia w niej zawarta to bardzo przyjemna powieść o przyjaźni Margo z Judahem oraz o ich wspólnych poszukiwaniach mordercy zabitej dziewczynki - przynajmniej ja tak to odebrałam. Koniec końców otrzymałam książkę, co do której mam na prawdę mieszane uczucia i nie wiem do końca, co mam o tym wszystkim myśleć. Do połowy książki wszystko szło jak najlepiej - powieść bardzo mnie wciągnęła i cały czas kibicowałam Margo, by w końcu wyrwała się z pożeracza i Bone i w końcu zaczęła normalne i pełne radości życie, na które zasługiwała. Bardzo zaintrygował mnie ten początek i choć wiedziała, że powieść ta nie będzie lekka i pewnie nie zakończy się happy endem to bardzo mi się podobała i czytałam ją z zapartym tchem. Jednak później wszystko zaczynało się mieszać i zaczęłam dochodzić do wniosku, czy właśnie czegoś takiego od tej książki oczekiwałam. Margo stała się jeszcze bardziej mroczna, a to chyba nie bardzo zaczęło mi odpowiadać. Końcówka książki chyba najbardziej mnie zszokowała. Po jej przeczytaniu miałam ochotę zapytać się autorki co to tak na prawdę miało być?! I tym razem nie chodziłoby mi o te pozytywne zdziwienie, gdy czytelnik otrzymał tak świetne zakończenie, że nie może się po nim pozbierać. Tym razem po zakończeniu powieści czułam się dosłownie przeżuta, psychicznie wykończona i dość mocno zniesmaczona. To nie było to, czego się spodziewałam i nie jestem tym zachwycona. Nie da się ukryć, że umysł Margo przez te wszystkie lata, które przeżyła bardzo mocno się rozregulował (chociaż jest to chyba zbyt delikatne określenie tego, co działo się w jej umyśle), przez co dziewczyna była bardzo zagubiona. Miejscami miałam ochotę osobiście wyrwać ją z tego przeklętego miasta, jak najdalej od pożeracza, jej matki, czy tych wszystkich negatywnych bohaterów, w których towarzystwie musiała dorastać. Gdy zaczęła się spotykać z Judahem miałam nadzieje, że to właśnie dzięki niemu uda jej się osiągnąć wszystko to, czego tak bardzo dla niej pragnęłam. Nie chcę wam za dużo zdradzać z fabuły, więc powiem tylko, że postać Judaha jest bardzo zagadkowa i choć z początku wydaje się wam, że wiedzie o nim wszystko, mylicie się całkowicie. I to bardzo! Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki autorka prowadziła całą książkę. Idealnie oddawał on charakter nie tylko głównej bohaterki, ale również całej bohaterki. Jest on na prawdę przemyślany, a każde wykorzystane w książce słowo zostało dobrane z bardzo wielką ostrożnością. Czytając książkę już od samego początku wie się, że nie jest to kolejna lekka historia z happy endem w tle, lecz powieść, która zdecydowanie namiesza czytelnikowi w głowie i zmusi do wielu różnych przemyśleń. Jestem bardzo ciekawa, czy w swoich innych pozycjach autorka zastosowała podobny zabieg, czy dotyczyło się to tylko i wyłącznie właśnie tego tytułu. Podsumowując więc, Margo to naprawdę dobra i miejscami trudna książka. Czytając ją wciąż doświadczamy licznej zmiany odczuć w stosunku do Margo, jej zachowania i popełnionych czynów. I choć znajduję w niej wiele dużych plusów, to jednak wciąż uważam, że to nie jest to, czego od niej oczekiwałam. Co prawda wciąż nie mogę zdecydować, jakie tak właściwie są moje odczucia w stosunku do tej historii to jednak chyba bardziej przeważają tutaj te negatywne emocje. A wielka szkoda, gdyż liczyłam, że będę tą historią zwyczajnie oczarowana.
Co tutaj się właściwie podziało? Powieść wciąga od pierwszych stron, ale ... to książka w której nic nie jest oczywiste. Zakończenie niczego nie wyjaśnia a przekaz jaki niby ma za sobą nieść jest dla mnie niezrozumiały a wręcz niedorzeczny. Kreowanie głównej bohaterki na obrończynie cierpiących mimo wszystko ? Po lekturze pozostał pewien niesmak, niedosyt i dziesiatki pytań bez odpowiedzi.
To miała być młodzieżówka. Trochę trudniejsza i mroczna od słodkich young adult, ale jednak miała być typowa. Właśnie - miała. Oko za oko. Krzywda z krzywdę. Ból za ból. Margo próbuje ułożyć sobie życie w ponurym miasteczku Bone, zamieszkałym przez ludzi bez perspektyw. Córka prostytutki z depresją, zaniedbywana w dzieciństwie, czuje się w domu jak służąca. Dopiero poznanie niepełnosprawnego chłopaka z sąsiedstwa i zaginięcie małej dziewczynki wprawia w ruch ciąg wydarzeń które na zawsze odmienią życie Margo.
(...) To nie jest w moim mniemaniu młodzieżówka, to ciężka psychodeliczna powieść dla pełnoletnich odbiorców. Pogmatwana, skomplikowana, trudna i przygnęgnębiająca. Depresyjna i nieszablonowa. Mocno dająca do myślenia bo kto z nas pozwoliłby na krzywdzenie niemowlaka? Czy sprawca takiej brutalności zasługuje za drugą szansę? Dzięki tej książce poczułam się jak psychopatka bez skrupułów.
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.1 (2024-11-08)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Dlaczego? Pytanie nie jest wcale takie proste jak mogłoby się wydawać.
Tytułową bohaterkę Margo poznajemy gdy ma 13 lat. Dziewczyna mieszka w mrocznym mieście zwanym przez miejscowych Bone. Miasto chyli się ku upadkowi, (...) gdzieniegdzie ukazując jeszcze okruchy dawnej świetności gdy było miastem portowym a teraz straszącym ruinami przeszłości niczym kośćmi swoich ofiar. Mieszka w mrocznym domu, którego sama nazywa Pożeraczem ponieważ kawałek po kawałku pochłania jej duszę. Mieszka u boku mrocznej matki, od lat cierpiącej na depresję agorafobki a do tego prostytutki, która nie kocha swojego dziecka albo sama pożerana przez Pożeracza nie umie tego okazać. Okazuje jej za to pogardę mówiąc, że jest brzydka, gruba i nic niewarta.
Poznajemy dziewczynkę, która jeszcze pamięta lata pełne szczęście i miłości zanim matka przestała ja zauważać, dziewczynkę, która podbiera matce pieniądze by nie umrzeć z głodu i musi nauczyć się żyć choć nie ma dobrego wzorca. Dziewczynkę do szpiku kości przesiąkniętą samotnością, która pomimo marzeń o lepszym życiu wie, że nic dobrego na nią nie czeka ale samą siebie próbuje przekonać, że jest inaczej.
Mija kilka lat, Margo już pełnoletnia poznaje swojego sąsiada Judaha, chłopaka na wózku o którym nic nie wie choć mieszkają po sąsiedzku od lat. To właśnie on staje się jej odskocznią od "prawdziwego" świata, dzięki niemu zaczyna czuć, że może zmienić coś w swoim życiu.
"To dlatego, że ludzie są zbudowani do życia z cierpieniem. Słabi ludzie pozwalają, by ból ich dusił, doprowadzając do powolnej, emocjonalnej śmierci. Silni ludzie wykorzystują ból, Margo. Używają go jako paliwa" Jeśli spodziewasz się, że w tym miejscu napiszę, że pod wpływem Judaha życie Margo się odmienia, dziewczyna odnajduje w sobie siłę do zmian w swoim życiu a miłość dodaje jej skrzydeł... to jesteś w dużym błędzie. To nie taka historia...
Po tym jak Margo poznaje Judaha jej życie rzeczywiście się zmienia, zmienia się ona sama, nie tylko zewnętrznie ale i w środku. Ale nic nie jest takie proste jak się wydaje. Najpierw znika dziewczynka z sąsiedztwa, którą Margo prawdopodobnie widziała jako ostatnia. Potem nieoczekiwanie w wyniku poronienia umiera matka Margo, dziewczyna nawet nie wiedziała, że ta jest w ciąży. Śmierć wydaje się krążyć dookoła a w Margo narasta coś na kształt buntu. Jak to się skończy? Jak potoczą się losy bohaterki? Czy miłość zwycięży? (przecież pisałam, że to nie taka historia!) Książkę przeczytałam błyskawicznie, Tarryn ma całkiem lekkie pióro. Dlaczego więc nie jest pewna czy książka mi się podobała? Zwykle gdy rozpoczynam jakąś lekturę od pierwszych stron wiem czy bohater jest pozytywny czy negatywny, czy go lubię czy jednak nie. Przy Margo mam z tym problem, bohaterka nie jest nijaka czy trudna do określenia, wzbudza we mnie za to... obojętność? Nie to też nie jest dobre słowo, czytając książkę czułam się pusta, niczym wydrążona skorupa, wypełniona mrokiem. Może właśnie taki był zamysł autorki. Książki zwykle wzbudzają we mnie uczucia, czasem silniejsze czasem słabsze ale pierwszy raz zdarzyło mi się nie czuć nic... przez większość książki. Dopiero w momencie kiedy sama nie wiedziałam już co jest prawdą a co nie czytałam z mocno bijącym sercem i wypiekami na twarzy. Przeczytałam gdzieś, że Margo można kochać lub nienawidzić. Dla mnie nie było to takie proste.
Powieść Fisher jest mroczna, może dlatego, że uświadomiła mi jak mrocznym miejscem jest umysł człowieka. Możemy bronić się przed zewnętrznymi zagrożeniami ale gdy nasza psychika staję się pułapką walka nie jest już taka łatwa i oczywista. Czy walka ze złem może usprawiedliwiać złe czyny, które mają mu zapobiec?
Ze zdziwieniem przeczytałam, że książka należy go gatunku Young Adoult. Ostatnio coraz częściej w moje ręce wpadają książki dla młodzieży ale większość z nich przenosi mnie do baśniowych światów, choć czasem brutalnych to jednak pełnych ideałów gdzie na końcu dobro zwycięża. Ta książka jest inna, mroczna, ciężka, na swój sposób przerażająca bo taka... prawdziwa i pokręcona, budząca we mnie najgłębiej ukryte obawy.
Książki powinny budzić emocje bo właśnie to sprawia, że zostają z nami na zawsze. Ta wzbudziła we mnie spory niepokój i pewnie długo o niej nie zapomnę.
Margo wraz z matką mieszkają w domu, który otrzymał miano „pożeracza”. Pewnego dnia w miasteczku dochodzi do zaginięcia siedmioletniej mieszkanki Bone. Margo i jej przyjaciel – Judah – rozpoczynają prywatne śledztwo. Prawda okazuje się o wiele brutalniejsza, niż ktokolwiek by się spodziewał.
Jestem zachwycony tym dziełem i śmiało mogę stwierdzić, iż jest on jednym z lepszych jakie miałem okazję przeczytać w swoim życiu, ba, wstrząsnął mną tak bardzo, że trudno jest mi o nim zapomnieć. Krótko mówiąc, mam książkowego kaca. Autorka posługuje się lekkim językiem. W jej stylu pisarskim można dostrzec doświadczenie. Margo trzyma w napięciu do ostatniej strony. Ciężko jest się oderwać. To bardzo emocjonalna powieść, która wgniata w fotel i zmusza do myślenia. Odczuwałem radość, smutek, strach, złość, obrzydzenie, zakłopotanie oraz grozę. Opisy są dość szczegółowe, a niektóre bardzo brutalne. Nie spodziewałem się TAKIEGO rozwiązania akcji. Przeczytawszy ostatnie parę zdań, nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
Dzięki narracji pierwszoosobowej możemy wejść do umysłu Margo, poznać jej emocje oraz zdanie na różne tematy. Niewątpliwie odgrywa ona najważniejszą rolę w książce. Większość wydarzeń (jak nie wszystkie) kręci się wokół niej. Polubiłem ją od momentu poznania, ponieważ odnalazłem w niej siebie. Utożsamiam się z tą postacią i poniekąd rozumiem niektóre jej zachowania. Wszyscy bohaterzy zostali bardzo dobrze wykreowani. Są żywi, barwni i mogliby żyć w prawdziwym, nieksiążkowym świecie.
Bone to chyba jedyne miejsce, w którym nie chciałbym żyć. Z jednej strony fascynuje mnie i ciekawi, zaś z drugiej przeraża. Jest ono mroczne, tajemnicze, niebezpieczne, pełne zła, szare. Powoduje, iż ciarki przebiegają po moim ciele.
Wątek miłosny w tej książce jest niemalże od samego początku. Czasem odgrywał on pierwszorzędną rolę, a niekiedy schodził na bok.
„– Na tym polega różnica między bogatymi a biedotą – stwierdza Judah, podążając za moim wzrokiem. – Bogaci gapią się na sąsiedzką tragedię przez szpary między zasłonami, podczas gdy biedota niczego nie próbuje ukrywać.” Margo bardzo dobrze pokazuje, że środowisko, w którym wychowywaliśmy się ma wpływ na naszą przyszłość. Został ukazany również trud osób niepełnosprawnych, ich nie akceptację. Poza tym można dostrzec również problem wyalienowania osoby ze środowiska ze względu na jej odmienność. To też pewnego rodzaju apel do ludzi (zwłaszcza nastolatek) o to, aby dowartościowali się, nie popełniali samobójstw i nie robili różnych głupstw po to, by stać się doroślejszymi i pokazać innym, że jest się „kozakiem”. Powieść ta mówi również o sprawiedliwości, która prędzej czy później nadejdzie. Nikt nie jest bezkarny.
Książka bardzo mi się spodobała, gdyż jest oryginalna, ma przekaz i sprawia, że można oderwać się od swoich problemów.
Podsumowując, koniecznie przeczytajcie tę książkę. Gwarantuję wam, że zostaniecie wgnieceni w swoje fotele, nie będziecie mogli przestać myśleć o Margo. No i zaczniecie mieć koszmary.
Za przekazanie egzemplarza do recenzji dziękuję Księgarni Tania Książka.
Tytuł: „Margo” Tytuł oryginału: „Marrow” Autor: Tarryn Fisher Wydawnictwo: Sine Qua Non Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik Korekta: Maciej Cierniewski Okładka: Paweł Szczepanik Wydanie: I Oprawa: miękka (ze skrzydełkami) Liczba stron: 345 Rok wydania: 2017 ISBN: 978-83-7924-784-4 ** Źródło – skrzydło książki.
Szczerze mówiąc bardzo chciałam poznać tą książkę głównie ze względu na tak wiele pozytywnych opinii, które krążą na jej temat. Długo nie wiedziałam tak na prawdę, o czym jest ta książka, jednak strasznie chciałam zobaczyć, czym wszyscy się tak zachwycają. Wydaje mi się, że opis z jakim możemy się zapoznać na okładce książki jest dość mocno mylący, gdyż przedstawia książkę w taki sposób, że ma się wrażenie, iż historia w niej zawarta to bardzo przyjemna powieść o przyjaźni Margo z Judahem oraz o ich wspólnych poszukiwaniach mordercy zabitej dziewczynki - przynajmniej ja tak to odebrałam. Koniec końców otrzymałam książkę, co do której mam na prawdę mieszane uczucia i nie wiem do końca, co mam o tym wszystkim myśleć.
Do połowy książki wszystko szło jak najlepiej - powieść bardzo mnie wciągnęła i cały czas kibicowałam Margo, by w końcu wyrwała się z pożeracza i Bone i w końcu zaczęła normalne i pełne radości życie, na które zasługiwała. Bardzo zaintrygował mnie ten początek i choć wiedziała, że powieść ta nie będzie lekka i pewnie nie zakończy się happy endem to bardzo mi się podobała i czytałam ją z zapartym tchem. Jednak później wszystko zaczynało się mieszać i zaczęłam dochodzić do wniosku, czy właśnie czegoś takiego od tej książki oczekiwałam. Margo stała się jeszcze bardziej mroczna, a to chyba nie bardzo zaczęło mi odpowiadać. Końcówka książki chyba najbardziej mnie zszokowała. Po jej przeczytaniu miałam ochotę zapytać się autorki co to tak na prawdę miało być?! I tym razem nie chodziłoby mi o te pozytywne zdziwienie, gdy czytelnik otrzymał tak świetne zakończenie, że nie może się po nim pozbierać. Tym razem po zakończeniu powieści czułam się dosłownie przeżuta, psychicznie wykończona i dość mocno zniesmaczona. To nie było to, czego się spodziewałam i nie jestem tym zachwycona.
Nie da się ukryć, że umysł Margo przez te wszystkie lata, które przeżyła bardzo mocno się rozregulował (chociaż jest to chyba zbyt delikatne określenie tego, co działo się w jej umyśle), przez co dziewczyna była bardzo zagubiona. Miejscami miałam ochotę osobiście wyrwać ją z tego przeklętego miasta, jak najdalej od pożeracza, jej matki, czy tych wszystkich negatywnych bohaterów, w których towarzystwie musiała dorastać. Gdy zaczęła się spotykać z Judahem miałam nadzieje, że to właśnie dzięki niemu uda jej się osiągnąć wszystko to, czego tak bardzo dla niej pragnęłam. Nie chcę wam za dużo zdradzać z fabuły, więc powiem tylko, że postać Judaha jest bardzo zagadkowa i choć z początku wydaje się wam, że wiedzie o nim wszystko, mylicie się całkowicie. I to bardzo!
Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki autorka prowadziła całą książkę. Idealnie oddawał on charakter nie tylko głównej bohaterki, ale również całej bohaterki. Jest on na prawdę przemyślany, a każde wykorzystane w książce słowo zostało dobrane z bardzo wielką ostrożnością. Czytając książkę już od samego początku wie się, że nie jest to kolejna lekka historia z happy endem w tle, lecz powieść, która zdecydowanie namiesza czytelnikowi w głowie i zmusi do wielu różnych przemyśleń. Jestem bardzo ciekawa, czy w swoich innych pozycjach autorka zastosowała podobny zabieg, czy dotyczyło się to tylko i wyłącznie właśnie tego tytułu.
Podsumowując więc, Margo to naprawdę dobra i miejscami trudna książka. Czytając ją wciąż doświadczamy licznej zmiany odczuć w stosunku do Margo, jej zachowania i popełnionych czynów. I choć znajduję w niej wiele dużych plusów, to jednak wciąż uważam, że to nie jest to, czego od niej oczekiwałam. Co prawda wciąż nie mogę zdecydować, jakie tak właściwie są moje odczucia w stosunku do tej historii to jednak chyba bardziej przeważają tutaj te negatywne emocje. A wielka szkoda, gdyż liczyłam, że będę tą historią zwyczajnie oczarowana.
Powieść wciąga od pierwszych stron, ale ... to książka w której nic nie jest oczywiste. Zakończenie niczego nie wyjaśnia a przekaz jaki niby ma za sobą nieść jest dla mnie niezrozumiały a wręcz niedorzeczny. Kreowanie głównej bohaterki na obrończynie cierpiących mimo wszystko ? Po lekturze pozostał pewien niesmak, niedosyt i dziesiatki pytań bez odpowiedzi.
Oko za oko. Krzywda z krzywdę. Ból za ból.
Margo próbuje ułożyć sobie życie w ponurym miasteczku Bone, zamieszkałym przez ludzi bez perspektyw. Córka prostytutki z depresją, zaniedbywana w dzieciństwie, czuje się w domu jak służąca. Dopiero poznanie niepełnosprawnego chłopaka z sąsiedstwa i zaginięcie małej dziewczynki wprawia w ruch ciąg wydarzeń które na zawsze odmienią życie Margo. (...)
To nie jest w moim mniemaniu młodzieżówka, to ciężka psychodeliczna powieść dla pełnoletnich odbiorców. Pogmatwana, skomplikowana, trudna i przygnęgnębiająca. Depresyjna i nieszablonowa. Mocno dająca do myślenia bo kto z nas pozwoliłby na krzywdzenie niemowlaka? Czy sprawca takiej brutalności zasługuje za drugą szansę? Dzięki tej książce poczułam się jak psychopatka bez skrupułów.